poniedziałek, 12 września 2016

Okres burzy i naporu - czyli o buncie dwulatka z przymrużeniem oka


Bunt dwulatka - na pewno każdemu z Was przynajmniej obiło się o uszy takie sformułowanie, a niejednej matce ten owiany złą chwałą okres w życiu dziecka, spędził sen z powiek i przysporzył przynajmniej jednej nowej zmarszczki czołowej, a może nawet jakiegoś nieproszonego siwego włosa... 
Moja buntowniczka ma już 2,5 roku i w ciągu ostatniego roku, zdążyłam dość dobrze poznać wroga, przyjrzeć mu się z z bliska a czasami nawet udaje mi się go oswoić;).
Jak to się mówi, nie możesz pokonać wroga - zaprzyjaźnij się z nim.
Tylko jak to zrobić? Na pewno niezbędna będzie słuszna porcja cierpliwości, garść dystansu i szczypta humoru - żeby nie zwariować;)




"Cierpienia młodego Wertera"


Kojarzycie taką epokę literacką jak Romantyzm?
W Niemczech Romantyzm zapoczątkowany był przez tak zwany okres burzy i naporu - w moim odczuciu, byłaby to idealna nazwa czasu i zjawisk, z jakimi spotykają się rodzice około-dwulatków;). Bohaterowie romantyczni byli buntownikami i indywidualistami. Idealistami o bogatym życiu wewnętrznym, skłóceni ze światem, przeciwko którego zasadom odważnie wyrażali sprzeciw. Często były to jednostki nieprzeciętne oraz nadmiernie uczuciowe. Pełni buntu niepodporządkowani i wolni.... 

Czy to nie brzmi znajomo? ;) 

Taki prawie dwulatek nagle uświadamia sobie, że jest indywidualną jednostką,  a co najciekawsze że ma jakiś wpływ na samego siebie, że sam może zdecydować co robić w danym momencie, albo nawet czego nie robić, gdy nie ma na to ochoty! Jest to tak zaskakujące i fascynujące, że nagle ten oto jeszcze niedawno niemowlak, w pełni zdany na łaskę i niełaskę rodzica, niespodziewanie zaczyna czuć nieodpartą potrzebę decydowania o sobie gdy tylko to możliwe. Cóż wiadomo, że mając raptem 2 lata, te decyzje sprowadzają się do wyboru koloru koszulki, talerzyka na którym zje obiad, lub kolejności ułożenia kredek na stole, ale jednak gdyby spróbować odebrać mu ten przywilej będzie bronił sprawy niczym Konrad Wallenrod, a że walczyć będzie nie mieczem, a krzykiem, płaczem i tupaniem to już inna bajka - jaki bohater taka broń...;)

Dwulatek niczym młody Werter uwikłany jest w mnóstwo wewnętrznych konfliktów, czuje że nikt go nie rozumie a cały świat sprzeciwił się przeciwko niemu - no bo jak inaczej wytłumaczyć, że mama nie nalała pełnej szklanki kefiru??? Jak ona może nie rozumieć że ta szklanka musi być pełna, i co to za tłumaczenie że mama wlała cały kubeczek tylko szklanka jest większa, albo że doleje więcej jak się skończy??? Czcze gadanie. Mama zupełnie nie rozumie istoty sprawy, a najważniejsze jest że szklanka nie jest pełna....- burza gwarantowana...

Dwulatek to też prawdziwy buntownik, wojownik o wolność. Pragnie zerwać kajdany, wyjść z niewoli, nawet jeżeli jedyne co może zrobić to bieganie po domu na golasa, to to właśnie będzie robił, i nie da się złapać i nie będzie się ubierał tylko dlatego że mama o to prosi - on musi być wolny, tylko to się liczy;). 

Myślę że nie muszę Waa dalej udowadniać że naszymi dwulatkami kierują iście romantyczne pobudki i nie należy na to patrzeć jak na dziecięce fanaberie, ale raczej dostrzec w tym prawdziwy heroizm;).


Balladyna XXI wieku

A jak w tym wszystkim odnajduje się matka romantycznego buntownika? 

W moim odczuciu najczęściej wraca do czasów antycznych. Matka dwulatka to taka bohaterka antycznej tragedii. Kojarzycie prawda? 
Bohater tragiczny - dobry choć nie pozbawiony wad, zawsze uwikłany w jakiś tragiczny konflikt, w którym żadne rozwiązanie nie jest dobre, każdy krok bohatera przybliża go nieuchronnie do klęski, nie ma dobrego wyboru, zawsze są jakieś ofiary.. 

Matka tragiczna wciąż musi wybierać, między swoimi zasadami, konsekwencją, wychowaniem, a unikaniem sytuacji prowokujących dziecko do wybuchu. W supermarkecie na przykład, musi wybrać czy wbrew zasadom i zakazom kupić synowi setnego resoraka a tym samym nadszarpnąć rodzinny budżet oraz narazić się na poczucie klęski wychowawczej. Czy może stanowczo odmówić i zostać bohaterką osiedlowych opowieści o tym, jak jedna matka nie potrafiła poradzić sobie ze swoim dzieckiem, które na środku sklepu urządziło awanturę, kładąc się na posadzce krzyczało i płakało a ona była całkowicie bezradna. Czy to nie jest wybór tragiczny? Cokolwiek zdecydujesz, i tak prędzej czy później nastąpi katastrofa...

Cóż możemy mieć tylko nadzieję, że może gdzieś, kiedyś zostaniemy bohaterkami jakiegoś wybitnego dzieła literackiego i zapiszemy się na kartach historii literatury, a nasze praprawnuki będą na lekcjach języka polskiego analizować sylwetkę matki tragicznej - Balladyny XXI wieku;). 


"Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu..."

A tak już całkiem na poważnie, to osobiście uważam, że okres występowania tego całego buntu dwulatka, to mega trudny czas,  ale nie tyle dla nas rodziców co dla naszych dzieci. Jasne że dla nas też i wymaga wielkich pokładów siły i cierpliwości, ale mimo wszystko to my jesteśmy dorośli a decydując się na rodzicielstwo, mieliśmy świadomość, że przed nami wielkie wyzwanie - wprowadzenia małego człowieka w życie. Naszą najważniejszą misją jako rodziców jest wspieranie dziecka zawsze, mimo wszystko, od początku do końca, a  już szczególnie w tych trudnych momentach. Nie tylko wtedy gdy jest fajnie, gdy maluch słodko się do nas tuli a my możemy pochwalić się znajomym że właśnie zaczął chodzić, czy już nie sika w pampersa, Nasze wsparcie jest potrzebne przede wszystkim wtedy, gdy pojawiają się schody, a dwuletnie dziecko własnie przed takimi schodami staje.

Dwulatek nagle, niczym bohater "Stepów akermańskich" wypływa na zupełnie nieznane "wody", przychodzi zmierzyć mu się ze światem, który dotychczas postrzegał przez pryzmat bezpiecznej strefy komfortu, w której mama i tata wszystko za niego robili. Dziecko niespodziewanie uświadamia sobie, że może coś więcej, że nie wszystko musi za nie robić mama czy tata, że samo ma jakąś moc sprawczą. Ponadto, razem z tymi wszystkimi możliwościami jakie się przed nim otwierają, spływa na nie fala emocji temu towarzyszących. Rozpoczynając od radości, szczęścia, fascynacji, poprzez zadowolenie, satysfakcję, czasami złość czy smutek, aż po strach i frustrację, gdy jeszcze zdolności motoryczne lub komunikacyjne nie pozwalają na wykonywanie wszystkich wymarzonych czynności. 

Te nasze maluchy muszą być nieźle skołowane i zagubione więc ciężko im się dziwić, że reagują tak a nie inaczej - skąd niby nawet mają wiedzieć jak powinny się zachować czy zareagować? Jak odnaleźć się w tym wielkim świecie możliwości, ale też zakazów i nakazów, skąd wiadomo że coś jest niebezpieczne czy niepoprawne, jak pogodzić się z niepowodzeniem lub odmową? My dorośli gdy zderzamy się z nową rolą, nowym miejscem, nowymi zadaniami, również miewamy problemy, wściekamy się gdy coś się nie udaje, czujemy jednocześnie podniecenie i lęk przed nieznanym. Tylko że my, przez lata nauczyliśmy się radzić sobie z tymi wszystkimi problemami i emocjami. Każdy z nas odreagowuje inaczej, jeden idzie pobiegać, inny zamyka się w książkach i szuka rozwiązania, a jeszcze inny musi się wykrzyczeć, żeby oczyścić umysł. Dziecko natomiast, w swoim krótkim jeszcze życiu, poznało póki co silę płaczu i krzyku, po którym zwykle następowało ukojenie w ramionach rodzica i zaspokojenie danej potrzeby. Po takie rozwiązanie intuicyjnie więc sięga, gdy tylko zaczyna czuć niepokój, lub coś idzie nie po jego myśli. 

"Młodości dodaj mi skrzydła..."

A gdyby tak pomyśleć o buncie dwulatka, nie jako o czasie trudnym i beznadziejnym, który na pewno przysporzy nam wielu zmartwień i nerwów, a spojrzeć na niego, jak na kolejny przełomowy moment w życiu naszych dzieci, jak na krok milowy w ich rozwoju i poznaniu świata, dzięki któremu wskoczą na wyższy poziom? Proces nauki i poznania nigdy nie jest łatwy, ale wielkie odkrycia, wielkie dokonania  potrzebują wielkich poświęceń i zawsze poprzedzone są potknięciami i trudnościami. Najważniejsze w tym wszystkim jest aby się nie poddawa. To, jak teraz nasze maluchy poznają świat, jakim teraz go zobaczą będzie rzutować na ich dalszy rozwój i odbieranie ludzi i otaczająceJ ich rzeczywistości. Czy nauczą się radzić sobie ze złością i niepowodzeniami,  co dalej pozwoli im iść przez życie z podniesioną głową i pokonywać trudności bez użycia siły czy agresji. Czy wręcz przeciwnie staną się nieufne, ostrożne, będą bały się rozwinąć skrzydła ze strachu przed upadkiem. To od nas zależy czy swoje trudne czasem emocje będą przekuwać w pozytywną mobilizację lub refleksję, czy zamkną się w sobie i będą wystrzegać się okazywania emocji, lub wręcz emocje będą ich spalać od środka, nie pozwalając iść dalej.


Dodajmy więc skrzydeł tym naszym zbuntowanym Werterom, nie dajmy się zwariować, przestańmy szukać po internecie złotych rad jak poradzić sobie z buntem dwulatka, bo takich nie znajdziemy. Każde dziecko jest inne, każde po swojemu reaguje na stres czy niepowodzenie. Jedyne i chyba najlepsze, co my możemy zrobić, to zagryźć zęby, mieć w nosie wszystkich doradców , obserwatorów i ich przewracanie oczami, czy inne przejawy sympatii i wsparcia i po prostu skupić się w 100% na naszych dzieciach. Wsłuchajmy się w ich problemy i potrzeby by móc małymi krokami przekraczać bariery, wspólnie uczyć się radzić ze złymi emocjami i pokonywać trudności. 
Uwierzcie mi to wszystko minie, a jeżeli przejdziemy przez to wspólnie z naszym dzieckiem, ono to doceni, a nasz wkład na 100% zaowocuje w przyszłości. 

Dużo dużo siły, cierpliwości i dystansu dla wszystkich rodziców dwulatków.
Ciekawa jestem jak Wy radzicie sobie ze swoimi małymi buntownikami? Czy Wasze dzieciaki tez miewają takie romantyczne problemy, jak za mało kefirku w szklance? Z niecierpliwością czekam na opowieści - pośmiejmy się razem, będzie łatwiej przeżyć kolejną "burzę";)

Buziaki.
Judyta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...