środa, 18 lutego 2015

Lisa Genova "Motyl" -

"Kiedyś wiedziałam, w jaki sposób mózg przetwarzał język i mogłam przekazać swoją wiedzę. Byłam kimś, kto wiedział wiele. Teraz nikt już nie zwraca się do mnie po opinię czy poradę. Brakuje mi tego. Kiedyś byłam dociekliwa, niezależna i pewna siebie. Brakuje mi tego uczucia. Nie możesz odczuwać spokoju, kiedy nęka Cię niepewność. Brakuje mi wykonywania czynności bez trudu. Brakuje mi uczestniczenia w teraźniejszości. Brakuje mi bycia potrzebną. Tęsknię za moim życiem i za moją rodziną. 
Kochałam swoją rodzinę i swoje życie"



Jaka jest istota człowieczeństwa? To pytanie prawdopodobnie każdy z nas zadał sobie chociaż raz w życiu. Co czyni nas ludźmi? To że chodzimy na dwóch nogach, że potrafimy mówić, że czujemy, kochamy, nienawidzimy, że uczymy się, rozwijamy? Człowiek od urodzenia, cały czas, nabywa nowe umiejętności. Zaczynając od pierwszego krzyku na sali porodowej, poprzez naukę chodzenia, mówienia, pisania, czytania. Poza podstawowymi umiejętnościami motorycznymi, równocześnie rozwija się, inteligencja, emocje, kształtuje charakter, a na to wszystko ma wpływ nasze otoczenie. Rodzicie, opiekunowie, nauczyciele, ludzie, którzy uczą nas żyć, budzą w nas pasje, zainteresowania. Od nich, uczymy się czym jest miłość, dobroć, radość, a także smutek czy nienawiść. 
Z biegiem czasu dojrzewamy, zaczynamy coraz lepiej i samodzielnie postrzegać i oceniać świat. Podejmujemy samodzielne decyzje, wybieramy szkołę, studia, zawód, zakładamy rodzinę, odnosimy sukcesy lub popełniamy błędy i popadamy w kłopoty, a wszystko po to, aby stać się jeszcze silniejszymi.

Wszystko co robimy w życiu jest po coś. Wszystko, co nas spotyka, kształtuje nas jako ludzi, nasz charakter i osobowość, dzięki temu wszystkiemu, jesteśmy tym, kim jesteśmy. Jesteśmy sobą. Nasze wspomnienia, przeżycia nabyte umiejętności popełnione błędy, nabyta wiedza, sukcesy, to wszystko ty MY.

A gdyby nagle to wszystko miało zniknąć, gdybyśmy nagle dowiedzieli się, że za miesiąc może rok, nie będziemy tego pamiętać? Co, gdyby nasz mózg nagle postanowił z nas zakpić i powoli, kartka po kartce, strona po stronie, zaczął wymazywać nasze wspomnienia. Wszystko to, czego uczyliśmy się przez lata, wszystkie zbierane doświadczenia i wspomnienia znikałyby, jakby ktoś nagle wcisnął klawisz backspace...? 

Ciężko mi to sobie nawet wyobrazić. 

Alice, główna bohaterka książki "Motyl", nie miała wyjścia, przyszło jej nie tyle wyobrazić sobie, co stanąć oko w oko z rozpędzonym klawiszem backspace, pustoszącym zakamarki jej pamięci. 

Pięćdziesięcioletnia Alice Howland, szanowana profesor Harvardu, matka trójki dorosłych dzieci, żona kochającego męża, nagle zaczyna mieć problemy z pamięcią. Nie potrafi przypomnieć sobie prostych słów, zapomina o spotkaniach, podczas joggingu nie potrafi przypomnieć sobie drogi do domu, którą przemierza codziennie, po kilka razy. Lekarz sugeruje przepracowanie, niedobór snu, menopauzę, jednak Alice wewnętrznie czuje, że dzieje się z nią coś złego. Podejrzenie pada na guza mózgu, badania jednak tego nie potwierdzają. Po konsultacji z neurologiem i przejściu licznych testów i badań, lekarz ma dla Alice diagnozę, na którą zupełnie nie jest przygotowana.

Alzheimer o wczesnym początku.

Mając pięćdziesiąt lat, nikt nie byłby przygotowany na taki cios, a już na pewno nie profesor Harvardu. Bohaterka i jej rodzina muszą w trybie ekspresowym odnaleźć się i nauczyć żyć z postępującym Alzheimerem. Choroba Alice, pokazuje prawdziwą twarz członków jej rodziny, obnaża słabości i zmusza do podjęcia wielu trudnych decyzji.


Alice, będąc jeszcze świadoma tego co się dzieje, podejmuje próbę ratowania swojej godności. Wiedząc, jaki los ją czeka, nie chce do tego dopuścić, dlatego pozostawia na swoim telefonie i laptopie wskazówki dla siebie w przyszłości, co zrobić, gdy nie będzie w stanie odpowiedzieć na kilka prostych pytań. Kobieta zastawia pułapkę na Alzheimera, mając nadzieję, że dzięki temu uniknie upokorzeń wiążących się z postępującą chorobą, próbuje walczyć ale przeciwnik jest silny, podstępny i nieobliczalny. 

 Głowna bohaterka "Motyla" była człowiekiem nauki. Wiedza była jej życiem, nauczanie, wygłaszanie przemów, czyniło z niej właśnie TĄ kobietę jaką wszyscy znali i podziwiali. Nagle Alzheimer bezwzględnie, kawałek po kawałku, zaczął zabierać jej tożsamość. Dawna Alice przestawała istnieć, a jej miejsce zajęła zagubiona kobieta. Kobieta nie potrafiąca odnaleźć się w rzeczywistości, którą inni nazywali jej życiem. Wszystko wokół staje się obce, a najprostsze codzienne czynności, zdają się być wyzwaniem ponad jej siły. 


"Motyla" przeczytałam ponad miesiąc temu i już kilka razy zabierałam się, aby coś o nim napisać, tylko jakoś nie byłam do końca przekonana co. Istota książki jest bardzo zrozumiała, a historia Alice  głęboko poruszająca, jednak po przeczytaniu ostatniej strony czegoś mi brakowało. Czułam że nie do końca dotarło do mnie to co autorka chciała przekazać, oczekiwałam od siebie mocniejszych przeżyć, a jednocześnie ich do siebie nie dopuściłam. 
 Kilka dni temu dowiedziałam się, że w ubiegłym roku na ekranach kin pojawiła się, nominowana do Oscara ekranizacja "Motyla". (Kasiu - dziękuję za uświadomienie matki ignorantki ;)). Wiedziałam, że muszę obejrzeć ten film i dzięki temu, w końcu powstał ten wpis. 

źródłó: http://www.dvdsreleasedates.com/posters/800/S/Still-Alice-2015-movie-poster.jpg

"Still Alice" - bo taki tytuł nosi film ( taki jest też oryginalny tytuł książki - po raz kolejny polskie tłumaczenie tytułów kładzie mnie na łopatki;)), to dla mnie idealne dopełnienie książki, natomiast książka idealnie dopełnia film.Książka daje nam dużo bardziej szczegółowy obraz życia Alice i jej rodziny, co pomaga w lepszym, całościowym odbiorze historii. Film natomiast, wspaniale oddaje emocje towarzyszące bohaterom w tych trudnych chwilach. (Wielkie ukłony przed Julianne Moor - grającą Alice - wspaniale zagrana rola, która poraża wręcz, autentycznością przeżyć)

Generalnie nigdy nie miałam problemów z wyobraźnią, i z "wtapianiem się" w opowieść płynącą z kart książki, jednak ta historia, chyba trochę mnie przerosła. Alzheimer był dla mnie do tej pory abstrakcją, choroba która istnieje, wiem na czym polega, jednak to wszystko. Nigdy nie poświęciłam czasu, aby zastanowić się nad istotą tej przypadłości i po przeczytaniu książki, chyba nie do końca zrozumiałam wszystko. 

 W książce wszystko toczy się dość szybko od chwili gdy Alice dowiaduje się o chorobie, do momentu w którym nie poznaje swojej córki, wydaje się upłynąć dosłownie kilka dni, może tygodni Autorka wprawdzie pisze o emocjach, które targają Alice i jej rodziną, jednak jak dla mnie chyba zbyt delikatnie, ponieważ dopiero film pozwolił mi się wczuć i poczuć lęk, niedowierzanie, pustkę, samotność, zagubienie, które towarzyszyły bohaterce w zmaganiach z chorobą.

Film raczej wiernie oddaje fabułę książki, oczywiście pomija niektóre wątki poboczne, czy elementy narracji, z których dowiadujemy się różnych faktów o życiu bohaterów, jednak jest to rzeczywiście przemyślane i nie ujmuje nic z wartości książkowej. 
Gdybym miała się do czegoś przyczepić, to jedynie do postaci męża Alice, którego trochę inaczej postrzegałam w książce, a jakoś inaczej odbieram go w filmie. Mam wrażenie, że film lekko spłycił i wyidealizował tę postać, jednak może to być tylko moje, osobiste odczucie. 

"Motyl" to bardzo ciekawa i poruszająca książka, "Still Alice" to piękny i wzruszający film, a Alzheimer to przerażająca i bezwzględna choroba. I mimo, iż ani książka, ani film nie zawierają jakiś skomplikowanych medycznych definicji, to w subtelny sposób, poruszają trudny temat, jakim jest choroba Alzheimera. Pomagają lepiej zrozumieć tę straszną chorobę, a także zmuszają do refleksji nad istotą życia i człowieczeństwa. A przynajmniej mnie zmusiły.

Do dziś gdy pomyślę, że coś takiego mogłoby spotkać mnie, lub kogoś z moich bliskich, czuje przerażenie. Nie wyobrażam sobie, jak można odnaleźć się w rzeczywistości, która się rozmywa. W świecie, który przestaje się rozpoznawać, w którym zaczyna się gubić, a wszystko co dotąd było znane i bliskie, staje się obce.

Nasza pamięć, nasze przeżycia, nasi najbliżsi, według mnie właśnie to czyni nas ludźmi. Przez lata uczymy się żyć, kochać, współczuć, pomagać, śmiać, płakać. Wszystkie piękne i smutne chwile, zostawiają w nas ślad, kształtują naszą osobowość. Kim jest człowiek bez tego wszystkiego, bez własnej tożsamości, bez wspomnień? Sama myśl o tym wpędza mnie w przygnębienie, ale myślę że warto o tym przez chwile pomyśleć, warto docenić to co się ma, i żyć pełnią życia, z całych sił, ponieważ nie wiemy co przyniesie nam los.


Szczerze polecam Wam zarówno książkę, jak i film, a także chwilę refleksji, która czasami każdemu jest potrzebna żeby zatrzymać się w pędzie życia i docenić to co się ma.

Buziaki.
J




3 komentarze:

  1. Lubie czytac te Twoje recenzje :) pozdr ewa k.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa miło przeczytać że ktoś to czyta a nawet lubi to czytać ;) Dziękuje :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...