piątek, 23 stycznia 2015

O miłości innej niż wszystkie

Niebawem Walentynki, święto miłości, czerwone serca już zdobią sklepowe witryny, przypominając  nam, że mamy się kochać:) 
Ach ta miłość, piękne uczucie, takie szlachetne, szalone, gorące, pełne romantycznych uniesień, a czasem krwawych dramatów. Od zawsze była natchnieniem artystów, któż z nas nie zna jakiejś piosenki czy wiersza o miłości? 
Jak wszyscy to wszyscy i ja też chciałam się z Wami podzielić moimi przemyśleniami o miłości. Miłości prawdziwej, piękniejszej niż u Szekspira, takiej na całe życie, takiej która nigdy nie mija i która potrafi wszystko przetrwać i wszystko przebaczyć. 

Miłość matczyna - uczucie czyniące kobietę równocześnie twardą jak skała i miękką jak jedwab.


Odkąd pamiętam w mojej głowie, sercu, duszy - ciężko powiedzieć dokładnie - gdzieś tam głęboko we mnie, zawsze czułam że chcę być matką. Marzyłam żeby założyć rodzinę, być przykładną żoną, perfekcyjną (;)) panią domu i matką. Matką idealną, matką wszystkowiedzącą, potrafiącą rozwiązać każdy problem, ukoić każdy smutek, ból, umiejącą rozbawić, zabawić, nauczyć.

Krok za krokiem, moje marzenia się zrealizowały i realizują cały czas, mam cudownego męża, dom, jestem panią domu, do perfekcji mi daleko - ale wszystko przede mną;)
Od 10 miesięcy jestem też matką, małej cudownej istoty, która zajmuje 99% mojego czasu i od tych 10 miesięcy czuję jakbym była zupełnie inną osobą. To wszystko co wiedziałam, co myślałam, gdzieś tam słyszałam o macierzyństwie, to zaledwie ułamek tego, czego dowiaduje się każdego dnia o sobie, o mojej córce, o życiu w ogóle.

Czy jestem matką idealną?  Pomyślmy....

Bywają chwile gdy puszczają mi nerwy i tracę cierpliwość, po raz 100 podnosząc smoczek gdy próbuję uśpić Lenkę, lub walcząc o każdy połknięty kęs kaszki z moim małym niejadkiem. Czasami nie mam pojęcia dlaczego płacze, albo się złości. Nie uchroniłam jej przed upadkiem z łóżka, mam wątpliwości czy poświęcam jej wystarczająco dużo czasu i uwagi, czy czegoś nie przeoczyłam. Panikuję kiedy nagle dostaje gorączki. Są dni kiedy z utęsknieniem czekam na wieczór, żeby ją wykąpać, położyć spać i mieć chwilę świętego spokoju. Są dni, kiedy tęsknię za tym, żeby wyjść wieczorem z mężem do kina, bez całego planu strategicznego, kto zostanie z Lenką, kiedy będzie jadła, spała, robiła kupkę. Są takie dni, kiedy mam wrażenie że nie panuję zupełnie nad swoim życiem, nad życiem mojej córki, że nasza codzienność, to jeden wielki chaos.

Hmm, z całą pewnością, nie jestem matką idealną.

Ostatnie kilka dni, z tą przygnębiającą aurą, mocno dały mi się we znaki, pod względem zniecierpliwienia mojego, mojej córki i ogólnego poczucia beznadziei i niemocy. Ale wczoraj wieczorem, gdy w końcu usiadłam i na spokojnie przemyślałam kilka spraw, doszłam do wniosku, że to zupełnie nie o to chodzi z tym ideałem. A nawet powiem więcej, stwierdziłam, że własnie jestem idealną matką mojej córki, ponieważ kocham ją nad życie i byłabym w stanie zrobić dla niej absolutnie wszystko.

Matczyna miłość - według mnie to kwintesencja ideału. Ta miłość, już w ciąży przekształca kobietę w herosa, wyposaża ją w nadludzką siłę, która towarzyszy jej przez całe życie. Tylko matka jest zdolna znieść trudy wielogodzinnego porodu, karmić swoje dziecko obolałą, krwawiącą piersią, nosić całą noc na rekach gdy boli je brzuszek. Tylko matka w ciągu praktycznie jednego dnia, potrafi przeorganizować całe swoje życie i podporządkować je całkowicie do potrzeb małego człowieczka. Tylko matka jest w stanie po nieprzespanej nocy, wstać rano zrobić kaszkę, nakarmić dziecko, układać po raz setny te same puzzle, słuchać znanych już na pamięć piosenek z grającego misia. A to tylko zwykłe codzienne "potyczki", których doświadczam ja i pewnie większość mam, mających zdrowe, mniej lub bardziej absorbujące dzieci. Ale prawdziwym świadectwem siły matczynej miłości ,są mamy, które każdego dnia, niczym lwice walczą o zdrowie, a nawet życie swoich dzieci, poświęcając się bez reszty, uśmiechają się do dziecka, podczas, gdy w środku, serce pęka z żalu i ze strachu. To niesamowite, jakie pokłady siły, cierpliwości, wytrwałości jest w stanie wydobyć z siebie matka, w trosce o swoje dziecko.

Jestem matką dopiero od 10 miesięcy, ale myślę że akurat staż, ma tutaj niewielkie znaczenie. Mam wrażenie, że ja tą miłość czułam jeszcze na długo przed urodzeniem Lenki, a tak na prawdę nawet jeszcze przed poczęciem;) Może to wydawać się dziwne albo nawet śmieszne, ale gdy przypomnę sobie wszystkie uczucia jakie kłębiły się we mnie, krzycząc wręcz wewnętrznie "pragnę być matką" i to nieopisane szczęście, gdy na monitorze USG zobaczyłam pulsującą kropeczkę, to jestem przekonana, że to było właśnie, kiełkujące nasionko matczynej miłości. I już dziś wiem, że to jest miłość na zawsze, na całe życie, miłość, która wszystko przetrwa, wszystko wybaczy i zawsze będzie tak samo mocna, jak pierwszego dnia.

Jestem matką idealną, każda kobieta która kocha swoje dziecko jest matka idealną, bez względu na to, czy potrafi zaśpiewać piosenkę,czy wie ile waży słoń, czy potrafi zapleść warkocza, czy uszyć spodenki. Dziecko nie patrzy na nas przez pryzmat tego wszystkiego, co my same sobie zarzucamy.
Dziecko patrzy w nasze oczy i jeśli widzi w nich miłość, gdy czuje się kochane i może znaleźć w naszych ramionach ukojenie, bez względu na to, czy ma 5 miesięcy, czy 25 lat, to znaczy że jesteśmy matkami idealnymi.

I nie ma znaczenia, że czasami mamy ochotę wyjść z siebie, stanąć obok i krzyczeć ile sił w płucach (heros to tylko pół bóg a w połowie zwykły człowiek;)). Najważniejsze, że za chwilę, gdy spojrzą na nas wielkie uśmiechnięte oczka, wszystko mija, cała złość, zniecierpliwienie, bezradność, wszystko ulatnia się i ustępuje miejsca miłości, a my możemy po raz 101 z wielkim szczęściem i radością jak za pierwszym razem posłuchać i zaśpiewać razem z misiem:

 "Przyjdź do mnie i pobawmy się, wesoło nam upłynie dzień, a kiedy wreszcie skończy się powiemy sobie kocham Cie! :) 





Pozdrawiam gorąco wszystkie przyszłe i obecne (nie)idealne kochające mamy:)
J.


1 komentarz:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...