środa, 31 grudnia 2014

Romans mojego życia...

Ten romans trwa chyba od zawsze. Nie potrafię powiedzieć kiedy dokładnie się zaczęło, albo co sprawiło, że zakiełkowało we mnie to uczucie, które przez lata miało swoje wzloty i upadki, rozstania i powroty, wielkie zrywy i ciche dni.

Jak w każdym związku czasami było trudno, natłok spraw, brak czasu, zdrada..  i oddalenie od siebie, ale mimo wszystko zawsze był powrót. To chyba prawdziwa miłość, taka na zawsze, na całe życie i Mężu mam nadzieję, że nie będziesz zazdrosny, że oprócz Ciebie kocham jeszcze... książki :)
Tak, powiem to otwarcie - mam na imię Judyta, mam 27 lat i jestem książkoholiczką :)



Wierzcie mi lub nie, ale rzeczywiście odkąd pamiętam uwielbiałam czytać książki. Już w podstawówce byłam chyba najczęstszym gościem biblioteki i nie mówię tu tylko o lekturach ;) Aczkolwiek niewiele jest lektur, których nie przeczytałam;) W bibliotece miałam już nawet układ z Panią Halinką - bibliotekarką, która wypożyczała mi większą ilość (limit był 5, ja zwykle nie potrafiąc się zdecydować brałam około 10 :) ), a później jak nie wyrabiałam się w terminie przepisywała je na kartę mojej mamy - wiedziała już, że prędzej czy później ja je wszystkie "pochłonę" i oddam! :)

Zawsze jak zaczynałam czytać jakąś książkę i przypadła mi do gustu, musiałam przeczytać wszystkie inne danego autora czy autorki i do dziś mi to zostało. Przez te wszystkie lata przechodziłam przez różne etapy tematyczne, które w jakiś sposób odbiły we mnie swoje "piętno" i gdzieś z tyłu głowy wciąż je pamiętam, tak jak pamiętam emocje, towarzyszące mi podczas ich czytania.

Jedne z pierwszych książek jakie namiętnie czytałam w podstawówce były to pełne humoru i ciepła książki Małgorzaty Musierowicz: "Kłamczucha", "Kwiat kalafiora", "Idy marcowe" i "Dziecko piątku". Ostatnio nawet trafiłam w TV na ekranizację jednej z nich i z uśmiechem wspominałam losy rodziny Borejków.

Czasy gimnazjum wspominam pod wezwaniem Doroty Terakowskiej, o której książkach dziś mogę śmiało powiedzieć, że przyczyniły się bardzo do ukształtowania mojego charakteru. Zwracając uwagę na ważne życiowe problemy, uwrażliwiły mnie na ludzką krzywdę, na inność, pokazały, że oczami dziecka widzi się więcej, że baśniowe fantazje są nam bliższe niż mogłoby się wydawać. "Tam gdzie spadają anioły" wciągnęło mnie bez reszty, ryczałam jak bóbr i spędziłam wiele nocy na rozmyślaniu o Aniołach. "W krainie Kota", "Samotność Bogów", "Ono" wchłonęłam jednym tchem, ale to "Poczwarka" poruszyła mnie najbardziej. Tak piękna, trudna i emocjonalna książka, że dziwie się, że nie jest lekturą szkolną - może dzisiejsze pokolenie gimnazjalistów zatrzymałoby się na chwilę i pomyślało o sprawach ważniejszych niż smartphony, imprezy i bycie cool i trendy... (pewnie teraz nawet się już tak nie mówi;))

Po wspaniałej Terakowskiej, nie wiem skąd, nie pamiętam jak w moje ręce wpadł "Pamiętnik Narkomanki" Barbary Rosiek, który wywołał lawinę. Literatura o narkomanach, narkotykach to był mój chleb powszedni - który podejrzewam budził niepokój pani Halinki bibliotekarki:). "Hera moja miłość", "Lot Komety" Obie Anny Onichimowskiej, "Kokaina" znowu Barbary Rosiek i na koniec brutalna, szokująca i przerażająca "My dzieci z dworca ZOO" Christiane Felscherinow. Nie były to prawdopodobnie książki najodpowiedniejsze dla gimnazjalistki... Jednak wciągnęły mnie tak bardzo, tak mocno je przeżywałam, że one również pozostawiły we mnie swój mocny odcisk i podobnie jak książki Doroty Terakowskiej, w jakiś sposób wpłynęły na moje "ja", mój sposób postrzegania świata i ocenę tego co dobre i złe. (Dla jasności gdyby ktoś poczuł się zaniepokojony - nie, nigdy nie miałam do czynienia z narkotykami, ja nawet papierosa nigdy w ustach nie miałam (!):))

Przełom gimnazjum i liceum mogę nazwać romantycznym zrywem, gdyż wtedy moje serce opanowała Jane Austen i jej "Duma i uprzedzenie", "Rozważna i romantyczna", "Emma", "Opactwo Northanger" czy "Perswazje". Czas i miejsce powieści Austen pozwalały przenieść się do świata szlachetnych dżentelmenów w surdutach, nieśmiałych panien zakrywających parasolką zawstydzone purpurowe policzki i wielkiej miłości, która pokonuje wszystkie przeciwności losu...Ehh która z nas nie marzyła kiedyś o romansie z tajemniczym panem Darcym... (a tym bardziej gdyby wyglądał on jak uroczy, trochę roztrzepany Colin Firth...;)

Po romantycznym zrywie przyszedł powrót do fascynacji tematyką życiowo-filozoficzną, czego wybitnym dla mnie przedstawicielem jest Paulo Coelho. O ile dobrze pamiętam to pierwszą jego książką jaką przeczytałam był podsunięty przez mojego brata D. "Pielgrzym". i dalej już poszło "Alchemik", "Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam", "Weronika postanawia umrzeć" (ten kto nakręcił film na podstawie tej książki powinien pójść siedzieć za grzech profanacji - taka mała dygresja), "Jedenaście minut", "Brida", "Czarownica z Portobello" i najnowsza "Zdrada" - której planuję poświęcić osobny post i podzielić przemyśleniami na jej temat. Etap Coelho połączył się również z wejściem w etap potrzeby posiadania książek. Poczułam że samo wypożyczanie ich i czytanie mi nie wystarcza. Stare chińskie przysłowie mówi że "kiedy przeczytam nową książkę, to tak jakbym znalazł nowego przyjaciela, a gdy przeczytam książkę, którą już czytałem - to tak, jakbym spotkał się ze starym przyjacielem". Muszę powiedzieć, że całym sercem podpisuję się pod tymi słowami, dlatego nie mogłabym moich przyjaciół zostawiać gdzieś na ciemnej bibliotecznej półce. O przyjaźń trzeba dbać, pielęgnować, dlatego rozpoczęłam z pasją książki kupować, dzięki czemu moich przyjaciół mam zawsze blisko i mogę się z nimi spotykać tak często jak tylko mam ochotę.

W roli głównej Paulo Coelho, nagroda za rolę drugoplanową trafia do Victorii Hislop. "Powrót" to hipnotyzująca wręcz powieść, rozbrzmiewająca gorącym rytmem flamenco - szczerze polecam!

Studia przyniosły mi wraz ze wspaniałą przyjaciółką, a zarazem bratową, twórczość Santa Montefiore, która do dziś funduje mi nieprzespane noce wraz z pojawieniem się każdej nowej książki. Przygodę z Montefiore rozpoczęłam od czarującej powieści "Spotkajmy się pod drzewem ombu". 560 stron opowieści chwytającej za serce, wyciskającej łzy, wywołującej lęk i niepewność o losy bohaterów, trzymającej w napięciu do samego końca. Książki Santa Montefiore takie właśnie są. Mimo że głownie o miłości, jednak spośród innych "romansideł" wyróżnia je niezwykle barwne tło wydarzeń. Autorka maluje słowem przepiękne krajobrazy, wśród których rozgrywają się często dramatyczne dla bohaterów wydarzenia, zmieniające całe ich życie. "Ostatnia podróż Valentiny", "Dom nad morzem", "Smak szczęścia". "Morze utraconej miłości", "Francuski ogrodnik", "Włoskie zaręczyny", "Jaskółka i koliber" i najnowsza "Tajemnica morskiej latarni", którą z radością wam zrecenzuję, a w zasadzie zrecenzujemy, bo obie z Karolą już dobrnęłyśmy do końca. Wszystkie wymienione wyżej, wzruszały moje serce, a teraz cieszą moje oko na półce. Jak dotąd nie udało mi się zdobyć "Szkatułki z motylem", oraz "Sonaty o niezapominajce", ale wszystko przede mną.

Santa Montefiore do potęgi 6. Świetna Ana Veloso do potęgi 4 (na półce brakuje numeru 4 - o którym kiedyś napiszę więcej bo to niezwykła powieść). Z tej półki chciałabym Wam jeszcze polecić ujmującą, ciepłą i inspirującą opowieść pod tytułem "Uliczka Aniołów" - cudna jest:).

Karola dziękuję Ci że zapoznałaś mnie z Montefiore, bez niej moje życie byłoby niepełne:):*

Jako że zawsze bliska była mi tematyka z pogranicza filozofii, psychologii, traktująca o życiu, człowieczeństwu, dążeniu do szczęścia, poszukiwaniu siebie, to w czasie studiów w moje ręce wpadła książka "Sekret", notabene po raz kolejny polecona przez mojego brata D.  (okazuje się że mój starszy brat miał spory udział w kształtowaniu mojej literackiej historii;). Czasami mam wrażenie, że filozofia życia, o której traktuje "Sekret", na długo przed poznaniem książki, kierowała moim życiem. Z mojej głowy zawsze wysyłane były komunikaty do wszechświata o tym czego pragnę i w mniej, lub bardziej bezpośredni sposób wszechświat na nie odpowiadał, a ja dostawałam to, co dla mnie najlepsze.

Półeczka "Dla ducha":).
"Sekretu" nie mam w swojej kolekcji, ale mam "Odpowiedź", która bezpośrednio łączy się z "Sekretem". Na przeczytanie oczekuje Regina Brett "Jesteś Cudem" - wg. Empiku jedna z najlepszych książek tego roku, zobaczymy...


Obecnie jako matka, w wolnych chwilach studiuję różnego rodzaju poradniki. Jak żywić, jak się bawić, jak rozwijać i ogólnie co zrobić żeby być super mamą.. Moje serce jednak wciąż wiernie czeka na każdą nową powieść Santa Montefiore, a i inne, nowe, nieznane książkowe lądy przyciągają mnie do siebie, gdy przypadkiem zawędruję w czeluści Empiku... Nie sądzę więc, żeby ten romans miał się kiedyś zakończyć i szczerze mam nadzieję, że to się nigdy nie wydarzy.

Tutaj już literatura "przyziemna" - Matka Polka musi przecież znać tajniki wychowania dzieci i gotowania, a jak nie znać to przynajmniej mieć w pobliżu jakieś pomoce naukowe;)

Przepraszam Was za tak długi post który stał się wręcz esejem, jednak gdy tak zaczęłam wspominać, te moje pierwsze "kroki" z książką, uświadomiłam sobie, jak ważną role książki odegrały i odgrywają w moim życiu. Jak wiele wniosły, ile nauczyły, jak uwrażliwiły na różne życiowe problemy. Nie jestem pewna, czy bez nich dziś, byłabym ta samą osobą,która potrafi ciszyć się życiem, która potrafi odróżnić dobro od zła, potrafi współczuć, kochać, marzyć, która wie co w życiu ważne....






Pierwsze 6 tytułów od lewej czeka na przeczytanie....;)


No i w końcu kolekcja Lenki - może i czytać jeszcze nie potrafi ale miłość do literatury ma już zaszczepioną;)




A Wy jak sądzicie, książki mają wpływ na życie człowieka? Chętnie dowiem się czy i jakie książki odegrały w Waszym życiu istotną role?

Pozdrawiam sentymentalnie,
J.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...