sobota, 21 listopada 2015

Jedzenie - pielucha - spanie

Korzystając z tego, że Dziecko śpi, przychodzę z wieczornym postem :)
Jak wygląda życie początkującej Matki i Ojca?
Jak wygląda nasza codzienność z Filipem?
A no właśnie tak jak w tytule :)
Życie zatacza nieustanne kółko obejmujące jedzenie, spanie i zmianę pieluchy.


Początkowo każda mama ma nadzieję, że jej dziecko będzie tym, które ciągle śpi i budzi się tylko na szybkie jedzenie i ewentualną zmianę pieluchy. Bardzo szybko większość z nas - matek - zostaje wyprowadzona z tego błędnego przekonania ;) Noworodek, a później niemowlak, wcale nie przesypia aż tylu godzin, już nie mówiąc o 'spokojnym' śnie. Ktoś, kto wymyślił stwierdzenie "śpi jak niemowlak/dziecko" chyba nigdy takiego małego szkraba podczas tej zacnej czynności nie widział! [istnieje też możliwość, że moje to to Dziecię takie narwane podczas snu ;) ] Tak na dobrą sprawę dziecko przesypia średnio 16 godzin na dobę, reszta to czuwanie, zabawa, jedzenie, kąpanie, przebieranie i oczywiście zmiana pieluch. Oczywiście są dzieci, które śpią więcej i te, które śpią mniej. Wszystko jest indywidualne i trzeba swoje dziecko obserwować i nie zamykać w sztywne ramy.

Jesteśmy różni, mamy odmienne charaktery, temperamenty i to samo tyczy się dzieciaczków - grunt to poznać potrzeby i zachowania naszego malucha. Co jeszcze ważne i czego uczy mnie Filip każdego dnia, to "rytuały" czyli następujące po sobie czynności, dzięki którym On czuje się bezpiecznie i pewnie. Takie drobnostki ułatwiają życie, przyzwyczajają do pewnych rzeczy i dają poczucie bezpieczeństwa i stałości, a tego dzieciaki potrzebują. Mały już wie, że zazwyczaj po zmianie pieluchy następuje otwarcie bufetu (czytaj: będzie żarcie :P ). W dzień nie ma grobowej ciszy, funkcjonujemy normalnie, drzemki w ciągu dnia też odbywają się przy odgłosach normalnego życia, spacer też odbywa się mniej więcej o tym samym czasie (o ile nie wali z nieba żabami), natomiast wieczorem wyciszamy Małego, przygaszamy światła. Po wieczornej kąpieli (albo toalecie), Filip je i pod koniec włączam mu kołysanki ("Ta Dorotka, ta malusia, ta malusia...";-) ). Gdy już ma dość jedzenia czekam aż lekko przyśnie i razem z kołysankami przenoszę go do łóżeczka. Każdy wieczór wygląda podobnie, stąd też Synek wie, co nastąpi po kolei. Rozróżnianie dnia od nocy staraliśmy się wprowadzić dość szybko, dzięki temu i my mamy możliwość odpocząć.


Przyznam, że początki były trudne, ale nie aż tak jak tego się obawiałam, że będzie. My, jako młodzi rodzice, mimo jako takiego 'oczytania' z tematem i chodzenia na szkołę rodzenia (która swoją drogą bardzo się przydaje i polecamy każdemu!) byliśmy lekko przerażeni całą sytuacją. Bo kurcze, nie wiadomo czego się spodziewać po noworodku. Nigdy też nie mieliśmy tak małego dziecka pod opieką. W szpitalu w razie czego jest pomoc, a w domu? byliśmy zdani na siebie tylko (tzn. gdybyśmy potrzebowali pomocy od rodziny, kogokolwiek, to takową byśmy otrzymali). Ale daliśmy oczywiście radę, bo dlaczego mielibyśmy nie dać?

Większość rzeczy przychodzi zupełnie naturalnie i się je po prostu wie. Nie wiem skąd posiada się tą wiedzę, jakiś wewnętrzny instynkt, który podpowiada co i jak robić. Jest i cudownie, że taki szósty zmysł jest! Pewnie w innym przypadku nasze dziecko leżałoby i przeraźliwie płakało, bo nie wiedzielibyśmy o co mu chodzi.
Chociaż czasami dalej nie wiem o co kaman - pielucha zmieniona i sucha, dziecko wyspane, najedzone, a Filip włącza syrenę ;) Ale na całe szczęście (bo wiem, że nie każdy rodzic ma łatwo, i odpukuję zawsze w niemalowane), nasz Ukochany Syn nie sprawia problemów, ładnie śpi w nocy, tylko popołudnia ma słabe, bo to albo jakiś pierd idzie, albo szanowny de kupaż jest w trakcie. A i muszę powiedzieć, że nie wiem skąd w takiej małej istocie takie ciśnienie się w środku zbiera ;)

Codziennie Filip się zmienia, widzimy jakie robi postępy, jak nabywa nowe umiejętności. Czasami zapomina o poprzednich, by móc rozwinąć kolejne, ale po paru dniach i tamte 'zapomniane' wracają. Ćwiczymy z nim na brzuszku, 'czytamy' książki, śpiewamy, nosimy, gaworzymy i gugamy sobie razem. Mały czasem próbuje dosięgnąć jakiejś zabawki na karuzeli, albo trzepnie z całej siły zawieszoną w wózku krowę :), poznaje swoje piąstki i świetnie potrafi sobie zorać  twarz paznokciami ;). I uśmiecha się tak, że nogi robią się miękkie :) A robi to niesamowicie świadomie i cudownie :)


Pamiętacie jak jeszcze w ciąży wspominałam, że denerwują mnie ludzie twierdzący, że coś nam się skończy, że po pojawieniu się dziecka zobaczymy, że mamy korzystać, bo później nie będzie na to czasu? Wiecie co? Nie taki diabeł straszny jak go malują.
No nie ma czasu, co się będziemy oszukiwać. Coś się skończyło - np. siedzenie do późna w nocy i oglądanie filmów czy klikanie na laptopie, ale zaczęło się coś innego, coś naprawdę fajnego. Zobaczyliśmy też, że bez wielu tych naszych aktywności czy przyzwyczajeń jesteśmy w stanie żyć i wcale ich nie brakuje! 
Za to mamy teraz super czas z naszym Małym Synkiem, czas, z którego chcemy korzystać i wykorzystać maksymalnie, bo tylko tu i teraz jest taki malutki, bezbronny i całkowicie zależny od nas. 
Jeśli mam być szczera, czasem brak nam nic nie robienia, zwykłego leniuchowania, i bywają chwile, że ma się dość wszystkiego, jest się zwyczajnie zmęczonym. To takie bardzo ludzkie i normalne. I kiedy właśnie ma się już dość, wtedy patrzą na Was takie małe-wielkie ciemne oczy i już się wie, że nigdy nie zamieniłoby się z nikim! 

Było małe kąpanie, cycanie i teraz Fifi śpi w łóżeczku.
Powiem Wam, że lubię te nasze wieczory :)

A jutro Filipek jedzie na małą wycieczkę - pozna praDziadków :) - wielki dzień :) 

Buziaki,
Karola


2 komentarze:

  1. Chciałabym napisać, te notki Pani, Pani Karolino, tchną wielkim optymizmem. Naprawdę! Jak chodzi o tę komentowaną, to skupia się ona nie tylko na pozytywnych stronach, ale również na cieniach rodzicielstwa. Co należy Pani policzyć za szczerość, bo nic nie jest czarne ani białe. Ale ile w tych słowach radości! Najważniejszy jest dla Pani synek i pomimo zmęczenia czy braku czasu na "leniuchowanie" właśnie na te pozytywne strony kładzie Pani nacisk. To jest piękne, taki syndrom Pollyanny - życzę Pani, żeby nigdy Pani nie opuszczał, bo taka świetna kobieta zasługuje na super życie , z którego zawsze będzie tętnić taka radość:) Pozdrawiam, Kasia P. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Niepoprawną optymistką nie jestem, bardzo realistycznie podchodzę do życia i wiem, że jeśli w jakimś momencie jest słabo lub źle, to ten stan przecież nie będzie trwał wiecznie, co więcej! nie będzie trwał długo! I tego się trzymam, bo inaczej można przecież zwariować :)
      Pozdrawiam, Karola

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...